Przestaje pisać o beznadziejnej pogodzie. Uwielbiam spacery, odkąd
zamieszkałam w pięknym zabytkowym mieście jaki jest Kraków wręcz je
pokochałam. Według mnie miasto to nie tylko budynki i samochody ale
przede wszystkim ludzie i zieleń miejska. Parki, rabaty, szpalery, w
mieście ludzie chętniej odpoczywają wśród zieleni. Rośliny koją umysł i
odstresowują.
Pewnego popołudnia wracałam jedną z głównych ulic w Krakowie
zauważyłam cudowny dywan z krzewów róży. Chyba nie bez przyczyny rabata
po angielsku to flowerbed. Mowa tu oczywiście o nasadzeniu z róży.
Oczywiście jako kobieta i do tego ogrodnik kocham kwiaty, jednak co do
tradycyjnych czerwonych róż jestem sceptycznie nastawiona. Według mnie
są one zbyt oczywiste do bukietów i do ogrodów. Jednak właśnie pudowymi
różami jestem zauroczona. Ich zapach był obłędny. Wyglądały pięknie w
środku miasta. Pośród pędzących samochodów. Chwile zatrzymałam się przy
tych kwiatach aby zrobić zdjęcie. Widziałam , że inni ludzie podobnie
jak ja zwrócili na te róże uwagę. Nie jestem pewna ale, prawdopodobnie
była to odmiana Queen of Denmark. Sugeruję się wyglądem kwiatów oraz
pokrojem. Ta odmiana dorasta mniej więcej do 1,5 m. Krzewy są
rozłożyste, mrozoodporne. Nie mają skłonność do chorowania. Długo
obserwowałam je kwity prawie cały miesiąc. Tak bardzo cieszyły moje oko,
gdy tamtędy przechodziłam. Chciałabym podzielić się moimi zdjęciami. Te
cuda urzekły mnie do tego stopnia, że za rok róże wracają do mojego
ogrodu. Oczywiście nie czerwone a właśnie różowe.
P.S. Od dziś postaram się pisać troszkę krótsze posty.
Pozdrawiam, M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz